co sie tak patrzysz
I bet you don't know what the hell you're looking at, or listening to. Co patrzysz na? - rower Mojej narzeczonej. What are you looking at? - My fiancée's bicycle. Translations in context of "patrzysz co" in Polish-English from Reverso Context: na co się patrzysz, na co patrzysz, na co tak patrzysz.
Jest coś więcej, kiedy tak patrzysz na mnie. Aber ich spüre, dass Sie mehr über mich wissen. Mehr Übersetzungen und Beispiele für "tak patrzysz" im Kontext sehen oder mehr Ausdrücke mit Suchbegriffen"tak patrzysz": " tak na mnie patrzysz " erreichen
Tłumaczenia w kontekście hasła "się na mnie patrzysz" z polskiego na angielski od Reverso Context: Dlaczego tak się na mnie patrzysz? Tłumaczenie Context Korektor Synonimy Koniugacja Koniugacja Documents Słownik Collaborative Dictionary Gramatyka Expressio Reverso Corporate
Tłumaczenia w kontekście hasła "patrzysz więc chodzi" z polskiego na angielski od Reverso Context: Więc dlaczego patrzysz więc chodzi?
Niektórzy ludzie, nie wiadomo za jaka sprawczą przyczyną, próbują rozeznać się w świecie, próbują znaleźć jakiś sens, czemu służy dola człowiecza, błądzą i smakują, miotają się i tak dalej, bez końca, aż do śmierci. Do takich ludzi należę. Czy to moja wina, czy to nasza wina, że tacy jestesmy?
nonton drama korea di bioskopkeren subtitle indonesia. Z daleka widzisz jak się zbliża, z początku go nie poznajesz, ale gdy dzieli Cię od niego kilkanaście metrów wtedy masz pewność, że to on. Kiedy przejeżdża obok - oglądasz się za nim. Co Tobą kieruje? Fascynacja? Zazdrość? Nienawiść do osoby, która go prowadzi? Każdy z Was ma wymarzony samochód prawda? Niestety dużej części z nas nie stać na swoje ukochane cacko. Kiedy pierwszy raz zobaczy się takie auto, to przodująca myśl jaka się nam nasuwa brzmi - MUSZĘ JE MIEĆ. Jeśli marzenie jest wielkie, to zrealizować je jest strasznie ciężko, no chyba, że komuś się poszczęści i lotek załatwi sprawę. Jeśli się nie poszczęści, to trzeba odkładać i czekać, aż nasze cudo straci sporo na wartości:-) a do tego czasu pozostaje nam patrzenie jak nasze marzenie na czterech kółkach porusza się tuż obok. Ale to nie działa tylko w jedną stronę. Mając nawet starego Golfa (oczywiście nie przesadzajmy; auto musi być utrzymane) możemy wzbudzić sensację. Wystarczy wybrać się... np. do Monako. Jakiś czas temu oglądałem francuską komedię: "Rodzina Tuche". Jest to film o losach powiedzmy "zwykłej", przeciętnej rodziny. Los się do nich uśmiecha, kiedy wygrywają w lotto (jak to zwykle w filmach bywa) aż 100 milionów euro! Pierwsze co postanawiają, to decyzja o wyprowadzce właśnie do Monako. I w tę podróż wybierają się swoim rodzinnym kombi, a mianowicie - Renault Nevadą. Nie trudno się domyślić, że stara, poczciwa Nevada zrobiła wrażenie na nieprzyzwoicie bogatych mieszkańcach Księstwa. Jakie? Skoro chodzi o film, to można się domyślić. W końcu kto by się spodziewał, że zobaczy takie auto wśród superluksusowych samochodów? Nie będę opisywał filmu; jeśli ktoś chce wiedzieć jak się skończył, niech sam obejrzy (jest całkiem zabawny). Film, filmem, przecież to fikcja. Racja, ale niewiele odbiega od rzeczywistości. Bo w takich miejscach (jak np. Monako) mieszkają ludzie, którzy wielu samochodów nie widzieli na oczy, a gdy zobaczą jedno z takich aut, to na pewno się za nim obejrzą. Pobudką do tego nie koniecznie musi być śmiech - może być ciekawość, a nawet podziw.
VANESSA Będąc przy bramie mojego domu, nie wiedziałam co mam zrobić, jak się zachować. Z jednej strony mogłam się pożegnać i wyjść, ale z drugiej strony...no właśnie, co z drugiej strony? Nie wierzę, że to powiem, ale mała cząstka mnie chciała, żeby został ze mną. Przestraszyłam się tego telefonu i bałam co się może później stać. W domu i tak będę sama do wieczora, bo rodzice mają jakiś bankiet, bliźniaczki są u babci Vivanne a Alan gdzieś się pewnie szlaja z kolegami. - To...dzięki i...pa. - wypaliłam, naciskając na klamkę. Nic nie mówił więc wyszłam z auta. Rozejrzałam się, po czym otworzyłam furtkę i przebiegałam szybko do drzwi, które otworzyłam i po chwili byłam już w domu. Zamknęłam je na kilka spustów i oparłam się o nie, wzdychając. Podskoczyłam, kiedy ktoś zapukał do drzwi. Moje serce zaczęło bić szybciej a moje nogi zrobiły się jak z waty. Teraz to już w ogóle jestem przerażona. - Vanessa. To ja, Owsik. - usłyszałam głos Sylesa. Spojrzałam przez judasza i faktycznie to był on. Odetchnełam z ulgą. Otworzyłam drzwi a chłopak szybko wszedł do środka. Zamknęłam je z powrotem i udałam się do kuchni. - Nawet ładnie tu masz. Nie tak luksusowo jak ja, ale widać, że to też nie kosztowało tanio. - skomentował, rozglądając się. Usiadł przy blacie i patrzył się jak nalewam sobie soku. Staliśmy naprzeciw siebie, dzielił nas blat kuchenny. - Co się tak patrzysz? - prawie, że warknełam, ale zorientowałam się o tym dopiero później. Za dużo dzisiaj emocji. - Hola, hola, spokojnie. - uniósł obronnie ręce. - Chciałem się tylko zapytać czy mi też nalejesz, ale chyba sam to zrobię. - dodał a mi zrobiło się trochę głupio, ale szybko przeszło patrząc na to co on mi robił. Wzruszyłam ramionami, idąc z kubkiem do salonu. Postawiłam go na stoliku a mój telefon w kieszeni zaczął dzwonić. W pewnym momencie chciałam piszczeć, ale nie mogłam. Wstrzymałam powietrze, siedząc sztywno na kanapie. - Odbierz. - rzucił Harry, siadajac na fotelu. Ogarnełam się i wyjęłam telefon. To tylko mama. Całe szczęście. - To moja mama. Siedź cicho. - oznajmiłam chłopakowi, który kiwnął głową, zajmując się telefonem. - Halo. - odezwałam się pierwsza. - Cześć, córcia. Chciała bym ci tylko powiedzieć, że nie wrócimy z tatą na noc. Bliźniaczki zostaną u babci Vivanne. Dopilnuj tam Alana, okej? - Okej, masz to jak w banku, mamo. - odparłam. - Odezwał się Nathan? - zapytała i musiałam aż wyjść z salonu, bo czułam się dziwnie w towarzystwie Stylesa, który co jakiś czas zerkał na mnie. I też nie chciałam, żeby dowiedział się, że mój brat zniknął. - Bo ja dzwoniłam do niego dzisiaj i nic. - powiedziała a ja westchnełam, myśląc jakby z tego wybrnąć. - Dzwonił do mnie dzisiaj, mówiąc, że chce trochę odpocząć. Pewnie wyłączył telefon. Nie musisz się mamo martwić. - uspokoiłam ją. Na szczęście uwierzyła, po czym pożegnała się ze mną. - Dobra, koniec tej gierki. - odwróciłam się w stronę Harry'ego. Stał oparty o ścianę. Uniosłam czoło. - Wiem, że Nathan zniknął. - oznajmił a mnie wcięło. Chociaż biorąc od uwagę słowa Tony'ego, że już zaczynają gadać na ten temat to nie powinno mnie dziwić. - Nieźle sobie naskrobał. - parsknął a we mnie zawrzało. - To nie jest śmieszne. - warknełam, podchodząc do niego. - Trochę jest. Był tak głupi, że... - uniosłam rękę, by mu przywalić w twarz, jednak szybko mnie zatrzymał. O skurwysyn to ma refleks. - Myślałaś, że ci się uda? Biłem się już tyle razy, że nie dam rady tego zliczyć. Musiało to z daleka dziwnie wyglądać. Staliśmy blisko siebie, ja z uniesioną ręką, którą trzymał. - Lepiej mi powiedz po co mnie śledziłeś. Nudzi ci się w życiu? - puścił moją rękę, więc się odsunełam od niego. - Uwierz mi, że gdybym nie musiał, to bym tego nie robił. - powiedział czym się już przyznał. Usiadłam na krześle, patrząc na niego, gdy wciąż był oparty o ścianę. - Dlaczego? - zapytałam, na co on odszedł od ściany, zbliżając się do mnie. - Nie powinno cię to obchodzić. - oznajmił. Prychnęłam, uderzając w stół. - Ależ oczywiście, że powinno! Mów i mnie nawet nie denerwuj! - podniosłam głos, gestykulując rękoma. Harry tylko stał i się patrzył na mnie z uniesionym czołem. No tak, dla niego wszystko komicznie wygląda. - To twój brat... - zaczął a więc mu nie przerywałam chociaż po tym zdaniu miałam ochotę. - Poprosił mnie, żebym cie przez parę dni śledził. Cytuję "pilnował, żeby nic się tobie nie stało, póki on nie ogarnie swoich spraw". Tyle. - wzruszył ramionami, jak by to była normalna rzecz. Może to dla niego było normalne, może nie pierwszy raz to robił, ale dla mnie nie było ani trochę. Przecież takie rzeczy nie dzieją się na codzień. - No nie wierzę. - westchnełam, łapiąc się za głowę. - Uwierz mi, nie robiłem tego, bo tak chciałem. Nigdy w życiu. - mruknął. - Nawet tak nie pomyślałam, proszę cię. - prychęłam. - I co teraz? Dalej zamierzasz mnie śledzić? - No jeżeli będziesz o tym wiedzieć to nie wiem czy to można nazwać śledzeniem, ale tak coś w tym stylu. - kiwnął głową. - I dopóki twój brat nie wróci. - Mam nadzieję, że to się szybko skończy. - jęknęłam, kładąc głowę na stół. Miałam położoną głowę w bok, przez co miałam widok na owsika, który również się na mnie patrzył. Kiedy Styles miał coś powiedzieć zabrzmiał dzwonek do drzwi. Spięłam się totalnie, odwracając wzrok na drzwi a potem ponownie na chłopaka. - Siedź tu. Zobaczę kto to. - rozkazał mi, idąc do przedsionka. Słyszałam później jak otwiera komuś drzwi i z kimś rozmawia a sekundę później w korytarzu pojawił się Nathan. - Już po wszystkim. Załatwiłem to. - powiedział, wycierając cięknącą krew z nosa. I przy okazji oni załatwili ciebie, braciszku. *** Hej hej! Jak tam niedziela? Ja wstałam o 8, ale później poszłam dalej spać i obudziłam się o 13 😅 tak żyć to można i najwyraźniej dzisiaj pójdę bardzo późno spać 😂 Jak rozdział? Podoba sie? Jakie wrażenia? Spodziewaliście się tego czy raczej coś innego? 🤔 Zbliżamy się do momentu w którym Van i Harry będą spędzać czas ze sobą coraz więcej 😏 I tak długo czekaliście za co przepraszam, ale taki był zamiar 😊 W końcu ani Van ani Harry nie są uległymi osobami 😅 Miłego dnia! All of love xx
Polish Arabic German English Spanish French Hebrew Italian Japanese Dutch Polish Portuguese Romanian Russian Swedish Turkish Ukrainian Chinese English Synonyms Arabic German English Spanish French Hebrew Italian Japanese Dutch Polish Portuguese Romanian Russian Swedish Turkish Ukrainian Chinese Ukrainian These examples may contain rude words based on your search. These examples may contain colloquial words based on your search. what are you looking at why are you staring What're you looking at What are you staring at What are you lookin' at Koniu, co się tak patrzysz? Na co się tak patrzysz, dziwaku? Arjun, co się tak patrzysz? Co się tak patrzysz, Piccolo? A co się tak patrzysz, drążku? Na co się tak patrzysz, to kłamstwa, nigdy nie byłem w telewizji. All that stuff is wrong. I've never been on TV! A ty na co się tak patrzysz, nowy? Co się tak patrzysz, tato? No results found for this meaning. Results: 47. Exact: 47. Elapsed time: 146 ms.
Długo była „grzeczną dziewczynką”. Teraz Aleksandra Kwaśniewska nie chce już żyć pod dyktando innych. Mówi to, co myśli. Jaką cenę za to płaci? Ma urodę, rozpoznawalną twarz i nazwisko – mogłaby zarabiać krocie jako celebrytka i influencerka. Jednak Aleksandra Kwaśniewska ( 41 ) nie odnalazła się w show-biznesie. 16 lat temu wzięła udział w „Tańcu z gwiazdami”, a potem na długo zniknęła. Dziś zamiast na ściankach można oglądać ją w roli prowadzącej „Miasto kobiet” (TVN Style), w którym jest ekspertką od trudnych, często kontrowersyjnych tematów. Aleksandra nie boi się łamać tabu. Mówi, że „zamiast grzeczną woli być dziką dziewczynką”. Dlaczego? Wywiad z Aleksandrą Kwaśniewską Dwa lata! Tyle czekałam na termin tej rozmowy. Nie lubisz udzielać wywiadów? Niespecjalnie (śmiech). Fakty są takie, że też zbyt dużo wzięłam sobie na głowę. Postanowiłam pozmieniać priorytety i autopromocja znalazła się na ostatnim miejscu. Dlaczego uznałaś, że nie jest ci potrzebna? Nie czerpię satysfakcji z bycia na językach, z tego, że się o mnie mówi czy pisze. Najlepiej się czuję, gdy mogę działać kreatywnie, a na to potrzebuję czasu i spokoju w głowie. Odzyskałam je dopiero wtedy, gdy odsunęłam się od show-biznesu. Zdałam sobie sprawę, że funkcjonując w nim, byłam wiecznie zajęta rzeczami, które nie dawały mi poczucia spełnienia. Kiedy doszłaś do takich wniosków? Kategoryczne „dość” powiedziałam 10 lat temu, tuż po naszym ślubie (z Kubą Badachem – przyp. red.). Bo wtedy też brutalnie odczułam, że nie mam żadnej kontroli nad narracją dotyczącą mojego własnego życia. Dziesiątki artykułów i „niusów”, które się wtedy ukazały, były ciągiem absurdów, bo trudno je nazwać przeinaczeniem faktów. Co cię wtedy najbardziej zabolało? Publiczne przyzwolenie na przekraczanie wszelkich granic mojej prywatności. Czułam, że jestem własnością wszystkich, tylko nie swoją. Jedyną możliwością, żeby odzyskać w tym wszystkim autonomię, było zamknięcie tej bramy i uchylanie jej na własnych warunkach oraz ciężka praca nad asertywnością. Udało się? Jak widać. Kiedyś nie umiałam mówić „nie”. Przyjmowałam zaproszenia na różne wydarzenia, udzielałam wywiadów każdemu, kto do mnie podszedł, bo nie chciałam robić nikomu przykrości. Miałam tendencje do przedkładania emocji innych ludzi nad własne. I z tego już się niemal wyleczyłam. Kiedyś powiedziałaś, że jesteś „ofiarą dobrego wychowania”. Pożegnałaś już tę grzeczną Oleńkę? To był długi proces. Najtrudniejsze w tym wytracaniu grzeczności jest zmierzenie się z reakcją otoczenia. Boisz się braku zrozumienia, oceny i ostatecznie odrzucenia. Tego, że ktoś powie: „Taka była miła, a teraz patrz, jaka cholera…”. Ale szybko okazuje się, że stawianie granic jest problemem tylko w toksycznych relacjach. W każdej innej druga strona to szanuje. Niestety my, kobiety wychowywane od pokoleń na grzeczne dziewczynki, jesteśmy nauczone, że musimy dostosowywać się do innych i realizować ich oczekiwania. Zamiast stawiać wyraźne granice? Tak, a jest to zaskakująco uwalniające. Proces przeistaczania się z potulnej w dziką dziewczynkę opisała Natalia de Barbaro w książce „Czuła przewodniczka”. Pokochałam w sobie tę dziką dziewczynkę i bardzo ją teraz pielęgnuję. Ta dzika dziewczynka dała ci siłę? Nie tyle siłę, ile poczucie, że mam prawo do podejmowania decyzji w oparciu o własne emocje, a nie o to, co wypada. Głośno mówisz o bezdzietności z wyboru – to temat, którego zostałaś nieformalną ambasadorką. Zupełnie niechcący, bo otwarcie o tym, że nie chce mieć dzieci, powiedziała u nas, w „Mieście kobiet”, Ewa Chodakowska. Ja stoję na stanowisku, że kobieta ma święte prawo do nietłumaczenia się z bezdzietności, a pytania o to, dlaczego nie ma dzieci, są tak samo nie na miejscu jak dopytywanie matek, czy te ich to planowane, czy wpadka. Nikogo to nie powinno interesować. W programie nic nie mówiłam na temat tego, czy chcę mieć dzieci, czy nie. To mówiła Ewa. Z jakiegoś powodu dziewczyny utożsamiły ten pogląd ze mną i zostałam zasypana wiadomościami. Były w nich hejt czy podziękowania? Historie. Mnóstwo osobistych historii i podziękowania, że poruszamy tak trudny dla nich temat. Wiesz, co przebijało z tych listów? Te wszystkie kobiety czuły się osądzone, niezrozumiane i często niewidzialne tylko dlatego, że nie są matkami. Cytowały absurdalnie napastliwe pytania i komentarze, z którymi nie wiedzą, jak sobie poradzić. Mnie też wkurza, gdy ludzie wtrącają się do mojego życia, ale jestem już do tego tak przyzwyczajona, że mało co mnie rusza. Dlatego chcę być głosem tych wszystkich dziewczyn, które opisywały, jak bezlitośnie są traktowane przez swoje rodziny i znajomych. Po głośnym wywiadzie z Marcinem Hakielem internauci nie mieli dla ciebie litości. Pisali, że „przykładasz rękę do publicznego prania brudów”. Nie żałujesz tej rozmowy? Wykonuję swoją pracę, którą jest rozmawianie z zaproszonymi przez redakcję gośćmi na ustalone wcześniej tematy. Tutaj tematem miał być społeczny brak przyzwolenia na okazywanie przez mężczyzn emocji „zarezerwowanych” dla kobiet. Ani się nie spodziewałam żadnych zwierzeń, ani nie próbowałam do nich doprowadzić. Marcin powiedział tyle, ile potrzebował powiedzieć, a ja nie mogę brać odpowiedzialności za to, co mówią w programie goście. Nie uważasz, że poruszając trudne tematy, wystawiasz się na celownik hejterów? No trudno. Niewychylanie się z trudnymi tematami to też chodzenie na pasku patriarchatu. „My, grzeczne dziewczynki, zostawiamy poważne rozmowy starszym panom”. Dajmy temu już spokój, naprawdę. Grzeczność jest poważnie przereklamowana. Jeśli są tematy, o których wiem, że mój głos może coś znaczyć lub pomoże je nagłośnić, to zawsze warto, niezależnie od konsekwencji. I tak cokolwiek bym zrobiła, znajdzie się ktoś, kto się do mnie przyczepi. Ostatecznie nie ma to żadnego znaczenia. Nie zabiegam o to, by mnie wszyscy lubili. Poczucie humoru to twoja tajna broń do walki z hejtem? Obśmiewanie różnych problemów zawsze pozwala złapać do nich dystans. Generalnie mam anegdotyczny stosunek do świata i do siebie w tym świecie również. Co doskonale widać na twoim Instagramie. Nie bez kozery jesteś królową hashtagów. Moje hashtagi są żartem z hashtagów i nie mają nic wspólnego z tym, jak powinny wyglądać, ale inaczej nie potrafię. Wyobrażasz sobie mnie hashtagującą: #polishgirl, #greeneyes? No przecież umarłabym ze śmiechu. Nie jestem w stanie traktować tych rzeczy poważnie. Jak komplementów pod swoim adresem? Też. W przeszłości mnie to zawstydzało. Teraz poszłam w drugą stronę i słysząc jakąś uprzejmość, głośno podkreślam, że tak właśnie jest (śmiech). Oczywiście wynika to z faktu, że nadal nie najlepiej sobie z przyjmowaniem komplementów radzę i wolę to obśmiać. Czyżbyś nie wierzyła w ich szczerość? Raczej chyba nie wiem, co z tym zrobić. Łatwiej jest, kiedy słyszę, że np. komuś podobają się live’y z tatą albo teksty piosenek, które napisałam dla Kuby. Wtedy umiem podziękować. Kiedy jednak te komplementy dotyczą bezpośrednio mnie, czuję się tym mocno speszona. A komplementy od męża? Też obśmiewasz? Różnie. On na szczęście rzadko kiedy mówi tego typu rzeczy śmiertelnie poważnie. Nie pochwalił cię, że jesteś świetną tekściarką? W końcu napisałaś już do jego piosenek kilkanaście tekstów! Ja jestem nadal tekściarką na dorobku. Są oczywiście teksty, z których jestem zadowolona – z niektórych nawet bardzo – i miło mi szalenie, że się podobają innym, ale ciągle nie ma we mnie pewności, że następnym razem znów się uda. Ostatnio męczyłam się z nową piosenką. Miałam okropny kryzys. Obiecałam sobie, że jeśli podczas spaceru z Lulą niczego nie wymyślę, to wracam do domu i mówię Kubie, że się skończyłam. „Kwaśniewska się skończyła!” – już widzę te nagłówki w tabloidach. Ostatecznie się nie skończyłam, bo jak tylko wyszłam na spacer z myślą „teraz albo nigdy”, to przyszedł mi do głowy refren. Powiem skromnie, że świetny (śmiech). Na szczęście Kuba uważa podobnie. Niewątpliwie mam swoje momenty, ale daleko mi do przekonania, że tak już zostanie. aleksandraleksandrowna/Instragram To kiedy wreszcie zaśpiewacie w duecie? To już mamy za sobą. Z okazji 40. urodzin Natalii Kukulskiej nagraliśmy swoją wersję piosenki „Sexi - flexi”, do której napisałam tekst. Zaczynał się od słów: „Hej, Natalia, jesteś stara, zamiast pląsać, potańcz w parach. Patrz pod nogi, kiedy kroczysz, nie rzuć biodrem, bo wyskoczy!”. Oczywiście mogłam sobie na to pozwolić, bo się bardzo dobrze znamy, lubimy i mamy podobne poczucie humoru. A ty lubisz siebie? No ba! (śmiech) Lubię siebie z dobrodziejstwem inwentarza. Jestem świadoma swoich mocnych cech, ale też wad, z którymi niespecjalnie się kryję. Jakie wady ma „ta Kwaśniewska”? Powiem tak: gdybym miała w życiu tyle zapału, determinacji i zaciętości, ile mam we wszelkich grach, od kart po piłkarzyki, to byłabym fantastyczna i miałabym sobie niewiele do zarzucenia. Niestety w życiu jestem fenomenalną autosabotażystką oraz prokrastynatorką i milion razy zwątpię, zanim coś dokończę. Wolałabym, żeby te proporcje były odwrotne. A miałaś kompleksy na punkcie wyglądu? No pewnie, ale nie będę o nich opowiadać, żeby nie przyciągać uwagi do stron, które uważam w sobie za najsłabsze (śmiech). To zdradź, co lubisz w sobie najbardziej. Czy ja wiem? Może nogi? Akceptacja przychodzi z wiekiem. Kiedy patrzę na swoje zdjęcia sprzed lat, zastanawiam się, czego od siebie chciałam. Pamiętam np., że wtedy myślałam, że jestem gruba, i wstydziłam się tego. Dziś marzyłabym, żeby wyglądać tak jak na tych zdjęciach. Kiedy jesteśmy młodsze, mamy w sobie bardzo dużo niepewności, nawet jeśli mamy wsparcie i miłość najbliższych. ONS A jak było u was w domu? Jak rodzice budowali twoje poczucie własnej wartości? Ani mama, ani tata jakoś szczególnie mi nie kadzili. Nie powtarzali w kółko, że jestem świetna, piękna i mądra, ale zawsze starali się być wspierający. Zdarzało się, że słyszałam, jak mama chwali mnie przed znajomymi, ale szczerze mówiąc, zwykle miałam poczucie, że przesadza. Co dzisiaj daje ci najwięcej szczęścia? Świadomość, że jesteśmy zdrowi, bezpieczni i bomby nie spadają nam na głowę. Żyjemy w tak trudnych czasach, że musimy zrewidować nasze poczucie szczęścia i nauczyć się czerpać je z tego, z czego się da. Na wielkie plany i spełnianie rozbuchanych marzeń może jeszcze przyjdzie czas. Teraz znajduję szczęście w drobiazgach. Zobacz także: Aleksandrę Kwaśniewską zapytano o brak dzieci! Jej odpowiedź to złoto VIPHOTO/EAST NEWS
[Refren x5] Co kurwo patrzysz się Ślepa kurwo [Zwrotka 1: Popek] Wychodzę na ulice i odpalam papierosa Biorę łyk powietrza W płucach filtruję dym Razem z kokainą ścieka mi do nosa Mój ostatni melanż i urywa mi się film Oczy masz szerokie Tak jak kurwa żaba I czego wciąż się gapisz na mój brzydki ryj Osiedlowy lachon, wciąż się kurwa zastanawia W jaki sposób może mi wcisnąć kit Ja patrzę się na kurwę Od której śmierdzi gównem Proszę cię, braciszku Zabierz ja z oczu mych [Na chuj sie tak patrzysz?] Mówię sobie w myślach Zaraz ci zajebię Prosto w ryj! Prosto w ryj! Ci zajebie szmato Prosto w ryj! I co ty na to? Na majku Król Albanii cię oklepał Więc się doigrałaś Ty kurwo ślepa [Refren x5] [Zwrotka 2: Wini] Ty ślepa kurwo Gdzie się kurwa gapisz? W dupie byłaś Chuja widziałaś, gówno potrafisz Pchasz się na afisz Ale to nie jest ten film Dzisiaj ślepej kurwie trafia się książę, a nie sperma w ryj Nie jesteś Julia Roberts Ani też Robert Jill To nie jest Pretty Woman, nie pierdol tylko ssij Smacznego! I to już chyba tyle jeśli chodzi o Winiego Essa! Jak chodzi o te kurwiszony To mogę im zapłacić Nie zrobią z nich tu żony Nie zrobię z nich tu gwiazdy Nie zrobię z nich tu nic Co mogłoby coś przynieść światu więcej niż sam wstyd Co mi powiecie głupie kurwy Wbijacie tu we mnie te głupie gały Nawet krzty szacunku, ani podziwu, ani pochwały Lepiej niech tak zostanie, jak już jest Byś przejrzała na oczy, ale jebał Cię pies! [Refren x5] [Outro: Popek x4] Co się kurwo lampisz Ty ślepa lampucero Nagrałem ci piosenkę Mniej niż Zero
co sie tak patrzysz